Strona

poniedziałek, 18 listopada 2013

Thy Worshiper "Czarna Dzika Czerwień"

Pisałam niedawno o albumie zespołu Thy Worshiper zatytułowanym "Opowieść Jednej Nocy". Przyznam, że byłam zachwycona. Czym? Niesamowitym wokalem damskim, jak i męskim, połączeniem wielu gatunków takich jak black metal, folk metal, muzyka akustyczna. Thy Worshiper prezentuje sobą coś, o co trudno na polskiej scenie muzycznej, jak i na światowym rynku muzycznym. Melancholia, mrok, świat całkiem inny od naszego, tak odmienny, niesamowity, chciałoby się powiedzieć orientalny, bo takie skojarzenia przywodzi na myśl zespół, o którym mowa.Teraz wracam do Was z kolejnym albumem kapeli grającej... No właśnie, co?

Słuchając "Czarnej Dzikiej Czerwieni" znów jestem rozdarta i nie do końca wiem, co napisać. Tutaj słowa wypływają prosto z serca i są tak prawdziwe, jak ich muzyka. Nie napiszę nic odkrywczego, poza tym, że drugiego takiego zespołu nie znajdziecie. Wiem, co mówię. Dniami i nocami poszukuję mało znanych, niszowych kapel, bo często są one zwyczajnie lepsze od nie wiem dlaczego ubóstwianych Therionów, Satyriconów i Judas Priestów. Owszem, w/w kapele są bardzo dobre, ale może zanim zaczniemy się nimi zachwycać należałoby przeszukać Lasta lub inne platformy w celu poszukania czegoś naszego, dobrego, polskiego. I tak idąc za powiedzeniem, jakże słusznym, "cudze chwalicie, swego nie znacie", namawiam z całego serca i gorąco zachęcam do posłuchania nowego "Czarnej Dzikiej Czerwieni" i obiecuję, że nie zawiedziecie się.

Poza tym, co już napisałam w poprzedniej recenzji i na początku tej, nie jestem chyba w stanie napisać nic innego o zespole, bo co? że jest magiczny? że pozwala przenieść się do innego świata, zapomnieć o szarej rzeczywistości i poczuć ciarki na ciele tak silne, jakby za naszymi plecami stał diabeł i dmuchał na nasz kark?
No właśnie. Ale o Thy Worshiperze jako polskim zespole metalowym mogę powiedzieć dużo,  szczególnie w XXI, kiedy to...

Cudze chwalicie, swego nie znacie. Tak, wiem, pisałam o tym kawałek wyżej. Ale pora rozwinąć myśl. Nie raz spotykałam się z opiniami, że w Polsce zespół metalowy nie ma szans się wybić, bo w Polsce nie słucha się metalu, bo w Polsce nie ma dobrych kapel, bo Finlandia i Norwegia przejęły najlepszych muzyków, tam rodzą się metalowcy i w Polsce nigdy nie będzie drugiego Nightwisha czy Satyricona. Błąd! Polacy, mówię do Was ponownie, zanim zaczniecie pieprzyć za przeproszeniem farmazony, poszukajcie, posłuchajcie i... Dajcie mi znać, kiedy wyjdziecie z podziwu. Mamy mnóstwo dobrych metalowych kapel, które przewyższają Nightwisha czy Satyricona, wśród nich jest Thy Worhiper. Ale dobrze, skupmy się na polskich kapelach. Dlaczego w Polsce jest tak ciężko się wybić metalowym zespołom? Według mnie nie dlatego, że kapele są słabe bądź metal w Polsce nie jest popularny. Jest, bardzo! Tylko wszystko zgarnął już Behemoth, Vesania, Closterkeller i inne kapele pseudorockowe typu Happysad, którym to podniecają się namiętnie gimnazjalistki, nie wiedząc jeszcze o możliwości przeżycia "eargasmu" podczas słuchania niszowych zespołów. A moim zdaniem polska scena metalowa mogłaby jednym pierdnięciem zmieść całą Skandynawię z list przebojów, gdybyście tylko Wy, Polacy docenili ich starania i zauważyli piękno płynące z rodzimych melodii.

Sprawa druga, mówi się, że teraz już nie robi się dobrej muzyki, że Justin Bieber i One Direction opanowali świat i zalali wszystkich falą kiczu i gównianej pseudomuzyki tworzonej na syntezatorach, programach komputerowych i ozdabianej milionem efektów, żeby dało się tego słuchać. I pierwszy błąd pojawia się w samym sformułowaniu. Bo robi się nadal dobrą MUZYKĘ, robi ją na przykład Thy Worshiper. Nie robi się już natomiast dobrej elektroniki, ale znowu ta z założenia nie może być dobra, moim zdaniem. Błąd numer dwa, uznając dzisiejsze Rihanny oraz inne Lady Gagi za muzykę, gdzie nie twierdzę, że nie zasługują na to miano, ale przyjmuję, że muzyka wypływa z instrumentów i gardła ludzkiego, nie z programów komputerowych, kolejny raz mylą się ci, co tak uważają. Bo owszem, może i w dzisiejszych czasach ciężko znaleźć dobrą muzykę, ale ona jest! Tylko nie w MTV czy Radio Zet. Jest gdzieś głęboko, poniżej poziomu popularności wyzywających wokalistek, gdzieś poniżej poziomu jakiejkolwiek popularności, zagrzebane na Lastfm wraz z marną liczbą 19 słuchaczy. Wystarczy tylko poszukać i chcieć, ale, jeśliście leniwi, marudźcie dalej.

A jeśli nie... To ubierajcie buciki, kurtkę, szalik, zakładajcie słuchawki na uszy i posłuchajcie tego: http://thyworshiper.bandcamp.com/
Czyli zapowiedzi "Czarnej Dzikiej Czerwieni".
Enjoy! :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Spirit's Way "Brainless Puppets Are Enslaved"

Jakiś czas temu napisał do mnie ten zespół podsyłając swoją płytkę. O to, co mogę o niej powiedzieć...

Rzekłabym nic odkrywczego. Technicznie oczywiście bardzo dobrze, nie zauważam żadnych błędów. Wokal mnie drażni, nie przepadam za świńskim piskiem. Jednakowoż muszę przyznać obiektywnie, że jest on bardzo dobry. Cóż więcej mogę powiedzieć? Stanowczo za cicha gitara, jak by się wsłuchać, jest bardo dobra. No właśnie, jak by się wsłuchać. Gitara jest zaraz obok perkusji i wokalu najważniejszym elementem metalowego grania i powinna rzucać się w uszy, a nie zmuszać słuchacza do wyłapywania jej gdzieś z oddali. Perkusja jest bardzo ciekawa, dobra, szybka. Ale nie wnosi nic nowego i ciekawego do zespołu, brzmi więc zupełnie, jakby perkusista chciał pochwalić się swoimi super szybkimi blastami. Sprawa basu jest… Niesłyszalna? Tak, to dobre słowo. W wielu zespołach bas jest mało słyszalny, ale da się go wyłapać. W innych bas jest na tyle głośny, że można go sobie nucić i grać ze słuchu. Tutaj w ogóle basu nie słyszę. Słucham, docieram słuchem tak głęboko jak nigdy dotąd i… Mam! Coś jest! A nie, to nie bas, po prostu jestem głodna i burczy mi w brzuchu. Wokal jest technicznie bardzo dobry, bez żadnych wątpliwości. Ale jest on nijaki, płaski, również bardzo cichy. Co do całości, rzekłabym, że zespół jest dobry dla fanów kopiowania innych zespołów oraz dla zwykłych słuchaczy szukających w muzyce tylko dźwięków, bo tutaj nie znajdziecie na pewno niczego, z czym nie spotkalibyście się do tej pory. Zespół jakich jest milion na świecie. Ostatecznie oceniłabym na 5/10 za monotonność i ciche gitary oraz wokal, plus świńskie piski. Ale jako że staram się być obiektywna, pominę sprawę techniki wokalnej i ocenię 6/10.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Thy Worshiper "Opowieść Jednej Nocy"

„Przyjdź, przyjdź” – szeptał anioł.

Przyjdź do krainy zimnych nocy, bajkowych dźwięków, oszałamiającego kobiecego głosu i demonicznego growlu. Dzwony, gitara akustyczna i black metal to dość odważne, ale bardzo dobre połączenie, o czym przekonacie się idąc za głosem szepczącego anioła i słuchając „Opowieści Jednej Nocy”. Pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie – Dark Medieval Times.  I choć ten tytuł jest zarezerwowany dla innego zespołu, to dla mnie Thy Worshiper zawsze będzie podróżą do mrocznych, średniowiecznych czasów. Mrocznych, i niekiedy obłąkańczych. Płyta „Opowieść  Jednej Nocy” na pewno jest w pewnym sensie tajemnicza, jakby spowita mgłą. Bardzo długo zabierałam się za napisanie tej recenzji. Dlaczego? Bo Thy Worshiper jest zespołem tak niesamowitym, że jedyne co miałam i mam w głowie słuchając ich to „Piękne”. Podczas słuchania Opowieści poza pięknem im średniowieczem wszechobecnym warto także zwrócić uwagę na różnorodność. Co mam na myśli? Jedne kawałki przyozdobione są klimatycznym szeptem i gitarą akustyczną, inne demonicznym growlem i ostrymi riffami. Kolejną zaletą albumu jest język polski obecny na płycie, w każdym utworze. To bardzo piękne, w dzisiejszych czasach, kiedy to młodzi wykonawcy żądni sławy piszą liryki po angielsku, by dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Thy Worshiper jest na tyle dobrym zespołem, że słuchają go ludzie z innym państw i zupełnie nie przeszkadza im fakt, że nic nie rozumieją. Wszak nie jest sztuką oczarować tekstem w języku angielskim, ale oczarować muzyką do tego stopnia, by nikogo nie obchodził już tekst. Chciałabym również wspomnieć o zmiennym tempie kawałków na płycie, co na pewno jest plusem. Dlaczego? Są zespoły, które w ogóle nie przejmują się tym, że wszystkie kawałki na ich płycie czy demo są utrzymane w podobnym tempie. Są kapele, które nawet nie zauważają, jak bardzo monotonna jest ich płyta. Thy Worshiper widzi zaś, że u nich tego problemu nie ma. I to nie na płaszczyźnie całego albumu, ale nawet pojedynczych utworów, przez co płyta jest naprawdę ciekawa. A wady? Jest tylko jedna. Opowieść Jednej Nocy opęta Twój umysł i już nigdy się nie oswobodzisz…

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Gemini Abyss "Claim Of The Planet"

Płyta rozpoczyna się od dwóch dość spokojnych kawałków, które wspaniale ją otwierają i zachęcają do dalszego słuchania. Zaraz po cichym intrze wkracza tytułowy kawałek "Claim of the Planet", jednak rewelacją on nie jest w porównaniu z innymi utworami znajdującymi się na płycie. Wokal przypomina miejscami Liwię Limberger, miejscami Amy Lee. Brawa dla wokalistki za naprawdę dobry głos i dobre umiejętności, jeżeli chodzi o technikę. W tej piosence wypada zwrócić również uwagę na perkusistę, którego partie w "Claim of the Planet" są interesujące. Jednak całość jest przeciętna, nic specjalnego. Taki sobie zwyczajny symfoniczny metal. Tak jest dalej przez kawałki "Cold Rain" i "The Story", gdzie poza ciekawymi klawiszami jest szaro. Jazda zaczyna się w Land of Death". Wokalistka pokazuje, na co ją stać, ogólny klimat kawałka jest mroczniejszy, no i jest dużo ciężej. Tu już klawisze nie zagłuszają gitar, a z wspaniałym głosem wokalistki idealnie współgra growl. Kolejny numer na płycie "Princess of the Night". Jak dla mnie rewelacja. Znów wspaniały wokal, dużo mocnych riffów, perkusja godna uwagi no i ogólny klimat kawałka na plus. "Master in the Dark", "Where Angels Die" są kolejnymi kawałkami, które są po prostu dobre i przyjemne dla ucha, jednak ciężko o nich powiedzieć więcej przyjemnych rzeczy. Ale jest na płycie coś, co naprawdę nie pozwoli Wam zasnąć. I jest to właśnie "Aleja Gwiazd". Bardzo charakterystyczne gitary i klawisze w niesamowitym wydaniu zmuszają nas do czekania, co będzie dalej. I opłaca się czekać, by usłyszeć wspaniały głos wokalistki śpiewającej tym razem w naszym ojczystym języku. I to nie byle jak śpiewa. Tutaj dzięki niej nie będziecie się nudzić. Zapewniam.

Podsumowując... Tej muzyki nie jestem w stanie porównać do żadnego innego znanego zespołu. Więc dobrze, bo oryginalnie. Natomiast wokal jest typowy dla metalu symfonicznego i gotyckiego, szczególnie w Polsce, gdzie moda na opera metal jest mniejsza. Co nie zmienia faktu, że wokal ten jest przezajebisty. Jest również growl, bardzo dobry growl, znalezienia jakiego mogę tylko życzyć innym zespołom, które dysponują  fry'em czy harsh'em w bardzo złym wydaniu, i jeszcze się tym szczycą. Dalej. Gitary. Byłoby bosko, gdyby nie były w większości zagłuszane klawiszami. W niektórych kawałkach gitary są słyszalne, w innych mało. A szkoda, bo po wsłuchaniu się zauważam, że są bardzo dobre. A co z klawiszami? Przeważają w Gemini Abyss. Może gdyby były bardziej urozmaicone, jak w Nightwishu na przykłąd, byłoby ciekawiej. Ale tutaj klawisze po prostu się nudzą. Dobrze, że jest w pogotowiu perkusista ratujący sytuację, na którego naprawdę warto zwrócić uwagę.

Powiem krótko - jest parę naprawdę zajebistych kawałków, które urywają dupę. Ale są również kawałki bez rewelacji. Bardzo dobre, od strony technicznej nic do zarzucenia, jednak są one przeciętne. Zespół jak zespół - po prostu symfoniczny metal. Aczkolwiek symfoniczny metal na bardzo dobrym poziomie.
Oceniam na 8/10 =)

Z pozdrowneniami Ciocia Wiesia i Wujek Stasiek. 
Ave \m/

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Gemini Abyss (Wywiad)



PM: Skąd nazwa zespołu?
Marcin Czyżewski: Więc może tak. Ja z Wasylem gitarzystą i Gamesem, po dość długiej przygodzie w zespole Syndrom, która się w końcu skończyła, postanowiliśmy założyć nowy twór. Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi od wielu wielu lat, do głowy przyszło mi Gemini (bliźnięta), bo czujemy taką ze sobą więź, a ponieważ chcemy nadal bez końca bawić się w muzykowanie, to tak jakby wpaść w otchłań. No i powstało Gemini Abyss.  Dodam oczywiście że Ja z perkusistą jesteśmy razem z pod znaku Bliźniąt.  Więc to też trochę rzutowało do nazwy.
PM: Jak oceniacie swoją najnowszą płytę? Słuchacie jej czasem czy wolicie coś innego?
Maciek Malinowski:  Mi się osobiście zdarza słuchać naszej płyty dość często. Najczęściej jak ćwiczę granie z podkładem między próbami.
Klaudia Woroniecka:  Generalnie myślę, że wszyscy jesteśmy z niej bardzo zadowoleni,  ale to nie jest tak, że narcystycznie jej namiętnie słuchamy  (no może czasem, hehe) oczywiście lubimy sobie zapodać naszą muzykę przy spotkaniach zespołowych, ale trzeba się otwierać na nowe horyzonty
Klaudia Woroniecka: Nie można sie ograniczać, może wtedy nie przychodziłyby nam do głowy nowe pomysły.
Marcin Czyżewski: Najnowsza płyta jest dla nas idealnym tworem, który chcieliśmy od początku do końca właśnie tak przedstawić, każdy dźwięk, każde brzmienie, gitar, moc perkusji, melodyka. Wszystko udało się tak jak tego chcieliśmy.
Natomiast co sądzimy o naszej muzyce. Myślę że spokojnie mogę tu powiedzieć za nas wszystkich, że gdybyś się wsłuchała dokładnie to dostrzegła byś mieszankę Nightwish, Whitin Temptation, Epica, Dimmu Borgir czy Creadle of Filth. Czego w Polsce uważam brakuje. A tęsknimy za tym.
PM:  Właśnie ja dostrzegłam Dimmu Borgir i Within Temptation i dlatego Was polubiłam, bo to jedne z moich najukochańszych zespołów.
Marcin Czyżewski: W Polsce lansuje się albo Death Metal, albo Comę.  Brak mieszanki czadu, ciężkości, mroku i melodii.
PM: Ja znam parę zespołów o takiej mieszance, niestety bardzo mało znane no i już nie istnieją.
Marcin Czyżewski:  Aaa no właśnie.
Klaudia Woroniecka:  Bo prawda jest taka, że tylko z komerchy można się utrzymać.
Marcin Czyżewski: Dla tego jesteśmy my żeby ratować Polskę. Naszą muzyką.
PM: Ratować z dala od komercji, mam nadzieję, i będę trzymała kciuki
Marcin Czyżewski: Ratować z dala od komercji, mam nadzieję, i będę trzymała kciuki
PM:  Dlaczego tak mało utworów w języku polskim?
Marcin Czyżewski:  Dla czego mało po Polsku. Co lepiej dla Ciebie brzmi Claim Of The Planet czy roszczenie planety?
PM:  Hmmm. Faktycznie Claim Of The Planet.
Marcin Czyżewski: I masz odpowiedź.
Maciek Malinowski:  Poza tym nie celujemy jedynie w polską publiczność chcielibyśmy uderzyć również za granicę, a śpiewając w ojczystym języku byłoby to utrudnione.
Klaudia Woroniecka: Polski jest pięknym językiem, ale angielski wydaje się być bardziej melodyjny.
PM: Z tym akurat się zgodzę. Poza tym jak powiedział Maciek, łatwiej uderzyć za granicę z angielskim. Czy w najbliższym czasie zamierzacie wyruszyć w trasę koncertową?
Marcin Czyżewski:  Najpierw chcemy dokończyć parę spraw, niebawem przed nami ciężka praca przy pełnometrażowym teledysku, kilka spraw promocyjnych i na pewno niebawem zawitamy w kilku miejscach w Polsce.
PM:  Gracie jakieś covery?
Marcin Czyżewski: Jak widać na płycie jest Cover Zdzisławy Sośnickiej Aleja Gwiazd. Teraz chcemy zrobić na nasz styl Hypocrisy - Fractured Millenium.
PM: Czy fani mogą liczyć na Wasz autograf na koncercie?
Marcin Czyżewski: Oczywiście że tak. Bardzo cenimy publikę.
PM: Jak zwalczacie stres przed koncertem? O ile jakiś się pojawia.
Klaudia Woroniecka:  Stres jest, przynajmniej ja mam zawsze zanim wychodzę na scenę  ale jak zaczynam śpiewać to mija. Ale to nie jest stres, który paraliżuje tylko motywuje do działania i daje powera .
Marcin Czyżewski: Mamy stres za każdym razem, to jest nieodzowna część tego zawodu. Wystarczy że zaczniemy, grać pierwsze dźwięki i stres przejawia się szaleństwo na scenie.
PM:  Jakie jest wasze wymarzone miasto do koncertu?
Wojciech Polaris Sobierajski: Helsinki!
Marcin Czyżewski: Lotnisko Bemowo.
Klaudia Woroniecka:  Ja tez nie myślałam gdzie bym dokładnie chciała zagrać, ale marzy mi się mnóstwo publiki, gdzie każdy zna słowa piosenek. To niesamowite uczucie móc dać koncert tam gdzie zgromadzili się sami miłośnicy naszej muzyki.
PM: Wasza ulubiona piosenka z poprzedniej płyty?
Marcin Czyżewski: Z poprzedniej płyty moja ulubiona to Ocean of Tears.  Z tej płyty chyba wszystkie są moimi ulubionymi.
Wojciech Polaris Sobierajski: Mój wybór to zdecydowanie Lost Soul.
Maciek Malinowski:  Like The Wind!
Klaudia Woroniecka: Ocean Of Tears, I Would Die.
PM: A macie jakiś taki kawałek, podczas grania którego zgrzytacie zębami?
Marcin Czyżewski: O kurcze są takie które tak długo graliśmy i teraz rzadko do nich wracamy, ale nie zgrzytamy chyba zębami.
Maciek Malinowski: Ja chyba nie mam takiego utworu.
Klaudia Woroniecka: Hmmmm nie, póki co ja nie mam takich odczuć, może czasem jak mam problemy z głosem to boję się tych z wysoka tonacją.
Wojciech Polaris Sobierajski: Na koncercie na pewno nie zgrzytam zębami do żadnego kawałka, ewentualnie na próbie, jak mamy po raz któryś już grać dany kawałek to faktycznie nie zawsze gram go z uśmiechem, ale nie jakiś konkretny.
Maciek Malinowski: Mam podobne odczucia jak Wojtek!
PM: Jaki był wasz największy koncert?
Marcin Czyżewski:  Trudno powiedzieć każdy koncert jest w pewnym rodzaju wielki. Natomiast było kilka które miło wspominamy, np. Krośniewice, Kalisz.
Klaudia Woroniecka: W Kaliszu uwielbiamy grać bo publika jest tam niesamowita!! A Krośniewice - ja zawsze będę czuć ogromny sentyment do tego koncertu...
Marcin Czyżewski: Zgadzam się z Klaudią. Kalisz, zawsze pełna sala, zawsze przemiłe przyjęcie, szał od początku koncertu do ostatnich dźwięków i po koncercie dalej zabawa. To jest Kalisz. 
Maciek Malinowski: O Kaliszu można powiedzieć, że różni się od Łodzi "tylko" tym, że ludzie przychodzą i się bawią. Co jest ogromną różnicą. Zupełnie inaczej się gra dla ludzi, którzy stoją jak kołki niż dla tych, którzy czują muzykę i bawią się razem z nami.
PM: Jakie macie plany na przyszłość związane z zespołem?
Wojciech Polaris Sobierajski: Mamy nadzieje na związanie się z jakąś wytwórnią płytową.
Marcin Czyżewski: Na pewno chcemy dążyć do jak największego koncertowania i serwowania naszej muzy na płytach dla naszych fanów.
PM: Czym spowodowane były zmiany z składzie zespołu?
Marcin Czyżewski: Nie dogadywaliśmy się z naszym poprzednim basistą muzycznie, a to chyba najgorsze co może być jeżeli ktoś z musu gra w kapeli nie czując jednego klimatu.
PM: Jakaś wiadomość dla fanów?
Wojciech Polaris Sobierajski:  Pozdrawiamy fanów oczywiście.
Marcin Czyżewski: Trzymajcie się kochani, nadchodzimy .
Klaudia Woroniecka: Do zobaczenia na koncertach!

czwartek, 28 marca 2013

Nymphill


No kurwa. Moja pierwsza reakcja na "Prodigal Son". Po wejściu wokalu już tylko znacząco otworzyłam usta. Tylko, może aż. Powiem jedno: jestem zachwycona. To nie jest dobra kapela. To nie jest nawet zajebista kapela. To jest objawienie polskiego metalu. Tak moim skromnym zdaniem. Po kolei...
     Prodigal Son - Pianino na początku wywołuje ciarki wszędzie. Tak. Tam również. Nie mówiąc już o perkusji i gitarach. Wokal zostawię bez komentarza, gdyż iż ponieważ że tak zajebistych rzeczy się nie komentuje. Odpłynęłam.
     When Everything Goes Down - Coś bardziej ostrego. Ale swój klimat ma. Szczególnie gitary i naprawdę dobra linia wokalna poparta i umiejętnie udekorowana klawiszami. Tu już jest mniej bajkowo, niż w pierwszym numerze. Muzyka jak z horroru o obłąkanej wokalistce zespołu metalowego, która postanowiła zapewnić koszmary swoim fanom. Creepy. Końcowa wstawka jest, no kurwa, wisienką na torcie, że pozwolę sobie tutaj tak powiedzieć.
     Blood of Innocence - Spokojne intro. Ładnie "uwydatniona" perka, klawisze budujące napięcie, gitarki i... Jeb! Znów nic dodać, nic ująć. Wokalistka śpiewa nieco mocniej niż w poprzednich utworach. Duży plus dla niej za różnorodność, że tak powiem, i za operowo-naturalną przeplatankę, bez której Nymphill nie było by już tak zajebiste. Cudowna wstawka wokalna na końcu znów doprowadza do orgazmu umysłu.
     Enjoy the Dark - Mniej poruszające, gorsze, jednak wciąż dobre. Do muzyki się nie przyczepie, nie jestem w stanie. Jednak wokal już nie powala jak wcześniej. Można powiedzieć, w tym kawałku wokal psuje klimat, jaki był widoczny we wcześniejszych kawałkach. Cóż. Co kto lubi.

Tak czy siak. Gorąco polecam Wam Nymphill. Ich opisane przeze mnie kawałki możecie znaleźć TUTAJ.
Całość materiału oceniam 8/10. I mam nadzieje, że przy kolejnym Nymphillowskim wydaniu będzie lepiej.
Enjoy the Dark \m/

czwartek, 17 stycznia 2013

Dead Tone (Wywiad Specjalny...)

PM: Opowiesz mi bliżej o założeniu zespołu? Jak to wyglądało? Jakaś strona z ogłoszeniami? Przypadek?
Bartek: Zaczęło się tak że Karol kupił gitarę a ja kupiłem bas, i tak zaczęliśmy grać razem. Po jakimś tam czasie, jakoś miesiąc, jak zaczęliśmy razem grać wpadliśmy na pomysł żeby założyć zespół. W tym momencie to tyle, potem graliśmy kolejny miesiąc we dwóch, po tym kumpel wystawił na sprzedaż perkusję elektryczną i zdecydowaliśmy się ją kupić aby zdobyć perkusistę. W miedzy czasie gitarzysta solowy dołączył do zespołu i perkusista. Później do naszego zespołu dołączyła wokalistka, Wiktoria, po tym doszedł drugi perkusista i drugi wokalista. W aktualnym składzie jesteśmy kilka dni, a zespół istnieje już pół roku. Dokładnie to było w połowie czerwca jakoś. Dokładnej daty nikt nie pamięta.
PM: Ile kawałków udało Wam się ogarnąć w tym czasie?
Karol: Około 20.

PM: To materiał na 2 płyty macie. A jest tam trochę coverów? Czy może tylko covery? Lub tylko Wasze kawałki? To byłoby sporym osiągnięciem.
Grzesiek: Jest pół na pół.
PM: Planujecie wejście do studia? A może nagranie czegoś w warunkach domowych?
Grzesiek: Na obecną chwilę preferujemy warunki domowe, gdy będziemy myśleć nad wydaniem płyty na pewno użyjemy studia.
PM: A gdybyście wydali płytę, umieścilibyście na niej tylko własne kawałki czy też covery?
Grzesiek: Na razie własne, dopiero przy 2 / 3 płycie zamierzamy dać covery.
PM: A Wasza płyta byłaby jednolita gatunkowo? Czy może każdy znalazłby na niej coś dla siebie?
Zespół: Ooo, to jest dobre pytanie, haha. Raczej każdy znalazł by coś dla siebie, ale na pewno nie polecimy w komerche.
PM: Czyli ja, fanka black metalu, także mogłabym coś dla siebie znaleźć?
Grzesiek: Może nie akurat black metalu, ale na pewno thrash metal.
PM: Więc pewnie i mi się spodoba. Koncertujecie?
Grzesiek: Jesteśmy świeżo po pierwszym koncercie.
PM: O. To nieźle trafiłam. Jak było?
Grzesiek: Zajebiście i ogólnie fajnie, ilością fanów też nie pogardzimy. Pierwsze pogo rozruszane, zapalniczki na balladach też.
PM: To gratuluję. Gdzie odbył się koncert?
Grzesiek: W Polkowickim kinie podczas WOŚP.
PM: O. Bardzo fajnie. A na jakich tematach skupia się Wasza twórczośc?
Grzesiek: Nasze ballady ogólnie są smutne, wokalistka ma schorzenie psychiczne i pisze smutne teksty. Do piosenek bardziej metalowych czy punkowych staramy się trzymać wesoły klimat, bądź też teksty w stylu SOAD, czyli całkowicie porąbane i odbiegające od tematu
PM: Jakie schorzenie..?
Grzesiek: Przewlekła depresja, nie wie co robić z życiem xD Przewlekłe dostawanie kosza :P
PM: Grzesiu, tak się z koleżanki śmiać?
Grzesiek: Nie śmieję się przecież. No, tak trochę :P
PM: Planujecie w najbliższym czsie jakieś koncerty?
Grzesiek: Tak, planujemy zagrać przed marcem i w marcu jak na razie. Potem może coś więcej.
PM: A jak poradziliscie sobie z tremą przed pierwszym koncertem? WOŚP to w końcu nie byle co.
Grzesiek: W sumie najlepszą poradą było wsparcie publiczności, na początku baliśmy się wyjść na scenę, jednak jeśli usłyszy się że naprawdę chcą tam żebyśmy zagrali nabiera się takiej odwagi. Najlepszym widokiem był widok pogo rozkręcanego przy naszej muzyce, ten widok chwyta za serce i aż chce się grać jeszcze głośniej i lepiej.
PM: Znam to uczucie, chociaż nie tak dobrze jak Wy, nie w takim natężeniu. Ale pamiętam mój pierwszy "występ", ogromna trema i chęć ucieczki, a po wejściu na scenę myślałam, że mnie z niej siłą będą ściągać. I te zapalniczki w górze. Coś zajebistego.
Grzesiek: Tak, to jest naprawdę niesamowite uczucie.
PM: Jak z atmosferą w zespole? Są jakieś spięcia? Czy może inne zespoły mogłyby Wam zazdrościć relacji między Wami?
Grzesiek: Hejtujemy się na co dzień ale poza tym wszyscy się kochają. Jesteśmy jak rodzina, czasami bywają kłótnie ale i tak wszyscy się kochamy. Ale jak w rodzinie, żeby nie było że ten coś teges.
PM: Wiecie, jakby co to ja nie mam nic do że ten coś teges, ja Was akceptuje :P Tak poważnie. To dobrze. Życzę Wam takiej atmosfery cały czas. I życzę Wam jeszcze z całego serca najszczerzej jak potrafię, żebyście nie popadli w komercję i żebyście pozostali zespołem do końca, a nie zmieniali skład co do minutę.
Grzesiek: Jesteśmy jak wioska Smerfów xD
PM: A Sławek to Smerfetka.
Grzesiek: Hahaha :D

(Poza Pseudowywiadem)

PM: Mam małą zagadkę dla Was. A raczej zadanie. Proszę o udział każdego członka zespołu, chociaż to nie obowiązkowe. Chciałabym, abyście każdy osobno ułożyli krótką rymowankę, każdemu z osobna dam temat przewodni. Dogadacie się między sobą, kto jaki bierze. Ok?
Grzesiek: Ok.
PM: Zdanie, bądź dwa. Pierwszy temat przewodni to... Mikser. Kto odpowiada?
Karol:  Jestę mikserę, więc nie jestę zerę
PM: Dobra, drugi temat przewodni to... Wierzba. Kto chce?
Bartek: Była sobie wierzba, i dostała świerzba, strasznie się drapała i się popłakała.
Grzesiek: To już wiem czemu jest płacząca wierzba xD
PM: Teraz będzie... mikrofalówka.
Grzesiek: Mikrofala, mikrofala, wąż ludojad mnie wydala xD
PM: O kurwa. Lol. Grzesiek, jesteś mistrzem :D Dobra. Jedziemy dalej... Sejm. Kto się za to gówno bierze?
Grzesiek: Nie ma ryma na sejma :P Można coś innego? Prosimy ^^
PM: Żyrandol. To nie musi być rym do żyrandol. Ale żyrandol musi pojawić się w rymowance
Rymowanka z żyrandolem gdzie rym może być do czegoś innego. Na przykład:
Patrz! Tam się żyrandol buja. Spadł i przygniótł komuś Chuja. Jest żyrandol? Jest.
Grzegorz: Liczy się? xD
PM: Nie, bo ja wymyśliłam.
Grzesiek:  Dobra, to nie. To poczekaj jeszcze chwilę.
Wiktoria: Tu żyrandol się nie świeci, tam już ksiądz nie rucha dzieci. Bo dał w łapę łapówkarzom i wyruchał je swą twarzą :D
PM: Brawa dla Wiktorii. Jednak umie pisać coś nie smutnego :D Czyli kto jeszcze został?
Grzesiek: Michał perkusista xD
PM: To pająk.
Michał: Ten pajączek ma dwie nóżki,
Ma też głowę no i różki.
Idzie sobie bokiem dróżki
Jest se mały najebany.
Jest wesoły, bo pijany.
PM: O, jakie urocze xD

Teraz ciekawostka i pozdrowienia od zespołu...



Pozdrawia was wiecznie najebany zespół Dead Tone
Wiesz bo w sumie, to się wzieło od tego że jakaś babka jak patrzała na spis zespołów kto będzie grał i mówiła do nas "Dead Tone? Hmm, mam nadzieje że w tym roku nie przyjdą najebani" A graliśmy pierwszy raz xD

wtorek, 15 stycznia 2013

Thy Worshiper (Wywiad)

Zapraszam do przeczytania krótkiego wywiadu z Dariuszem Kubalą z Thy Worshiper.


PM: Czy publiczność w jakimś kraju zaszkoczyła was? chodzi o miłe ale i nie miłe zaskoczenie.
Dariusz: Rzadko koncertujemy, więc ciężko cokolwiek mi powiedzieć na ten temat.
Publika jest jaka jest. Mało kiedy się z nią w jakiś sposób asymilujemy. Gramy muzykę, ktora porusza nas
i fajnie jest, jeżeli publika jakoś na nią reaguje. Ale jeżeli nie, to ze sceny i tak kiepsko widac ;)
Z tych kilku gigów, które zagraliśmy, to fajnie sie publika bawiła w Czechach i na Słowacji i Dublin na kilku występach. Czekam na koncerty w Polsce... Chcę to przezyć.

PM: A podczas koncertów w małych klubach, gdzie osób nie ma zbyt wiele, trzeba jakoś A może szał jest, dupę urywa i staniki latają?
Dariusz: Szał jest. Stanikiem jeszcze nigdy nie dostałem... Ale pewnie będzie to ekstrealne przeżycie...
Szczególnie takim pod koniec imprezy ;)


PM: Zapewne ekstremalne i podejrzewam, że bardzo miłe, jakby dowód uznania bądź... Tego, że fance odpięła się szelka ;)
Dariusz: Hmmmm.. Kilka się zdarzalo z autografami, ale jeszcze nie miałem okazji pozowac.... Chociaż nie - było coś takiego w Czechach, ale nie bardzo pamiętam.


PM: Planujecie jakąś tarsę w najbliższym czasie? A może jakieś pojedyńcze koncerty?
Dariusz: Tak. Już 26 stycznia gramy w Dublie z Belenosem, Celtachorem, 02 lutego gramy koncercik z kilkoma death metalowymi hordami. Na przełomie marca i kwietnia są plany zagrania kilka gigów z Percivalem, w Londynie


PM: A Polska?
Dariusz: Polska jakoś w lipcu. Prawdopodobnie zagramy na festiwalu w Bolkowie i dodatkowo jeszcze kilka sztuk.

PM: Macie w planach granie już znanych kawałków na tych koncetrach, czy może przygotoeujwcie coś nowego
Dariusz: Na Polskę oczywiście mamy set ze starymi kawałkami,  głównie z pierwszego albumu "Popiół...", ale tutaj staramy się grać nowe kawałki, szczególnie, ze już wkrótce wchodzimy do studia. Na Polskę już chcemy mieć gotowy album, więc na pewno będziemy chcieli się pochwalić.


PM: Coś o nowym albumie?
Dariusz: Materiał jest tak inny, że może okazać się szokiem dla naszych starych fanów, ale no cóż - zmienić muzyki nie zmienimy. Nam się podoba i albo to fani zaakceptują, albo nie. Nic na to nie poradzimy.

niedziela, 6 stycznia 2013

Preatorian (Wywiad)

PM: Predlin. Co sądzisz o polskiej scenie metalowej?
Predlin (Preatorian): Polska scena metalowa, sądzę, że jest bardzo mocno uzależniona i ulega wpływom muzyki z zachodu, bardzo wiele jest kapel, które naśladują oraz sugerują się innymi (nie abym to uważał za coś złego). Ogólnie, nasza ojczysta scena jest nieco ograniczona, ale za to mamy różnego rodzaju perełki i często prekursorów danego rodzaju lub stylu muzycznego. Aktualnie na "fali" czy też modnym jest granie z tego co obserwuję po scenach (zwłaszcza underground'owych) jest nowoczesny metal, Death lub Thrash, najbardziej chyba omijane są takie style jak Black, Doom czy Heavy - a szkoda, bo moje ulubione. Nasza scena, z przykrością stwierdzam, ma swoje ograniczenia dlatego światełkiem w tunelu są takie kapele, które grają inaczej niż wszystkie (nie tylko chodzi o styl, ale także formę i rozwiązania techniczne - sposoby grania).

PM: A co powiedziałbyś o polskiej scenie muzycznej na tle innych narodowości?
Predlin: Polska scena w porównaniu do zagranicznych, charakteryzuje się tym, że my Polacy umiemy robić chwytliwe riffy, ciekawie aranżować kawałki które nie nudzą, a i nierzadko mamy fenomenalnych wokalistów (wiadomo, nie można tego powiedzieć o wszystkich kapelach, ale znaczna część taką muzykę komponuje). Vader – u nas niezbyt znany (mam na myśli ogół społeczeństwa) , a za granicą ma mnóstwo zagorzałych fanów, podobnie się tyczy z Behemoth (no, dzięki pewnemu romansowi poznany, ale bardziej z nazwy) , Crystal Viper , Darzamat, Decapitated, Vesania, Hate czy Luxocculta (z tych anglojęzycznych tekstowo). Nasze kapele, które mają teksty „po naszemu” także mają fanów za granicą, co niezmiernie cieszy, taki np. Kat, Hunter, Monstrum, Acid Drinkers. Generalnie Polacy wymiatają.

PM: Co jest dla Ciebie inspiracją?
Predlin: Tworząc muzykę, staram się niczym nie inspirować, ale jak potocznie wiadomo, czym się nasiąka tym się także trąci, dlatego przytoczę style muzyki i przy każdym po kapeli. Doom (Catacombs, Katatonia, Ea) , Black Metal (Darkthrone, Burzum, Silencer), Folk (Stary Olsa, Żywiołak) Grind/Gore (Von) - Tworząc, mimowolnie się z ulubionych kapel czerpie, wymyślając zwyczajnie biorę instrument i gram, przeważnie samo idzie. Lirycznie wybieram tematy takie jak Predator, Alien, Śmierć, Morderstwo, Nienawiść, Apokalipsa i (tu w przyszłości) Wilkołaki, Gwałty i Miłość (w lekko gore smaczkiem).

PM: Co sądzisz o rozwoju Obcego w kolejnych częściach filmu?
Predlin: Rozwój Obcego, w pierwszych częściach "Obcego" jest w sumie identyczny. Wygląd za to z
kolejnymi częściami się różni, Xenomorph jest smuklejszy i bardziej opływowy (strój jest innymi technikami i materiałami zbudowany oraz zaczynają się dołączać do procesu z części na część efekty komputerowe) ogólnie kształtuje się wygląd do formy najbardziej zbliżonej jakie są na szkicach HR Gigera. 4 część była w porządku, ale udziwnieniem się mi wydaje macica u Królowej Obcych i cały ten New Born. Jeśli biorąc pod uwagę AvP 1 i 2 – sądzę, że cykl rozwojowy naszego kwaso-krwistego bohatera został sprofanowany, mianowicie dlatego że czas 20 do 50 godzin nie został w tamtych filmach w ogóle wzięty pod uwagę. Z samego wyglądu Obcych nie mam zbyt wiele do zarzucenia, tylko dłoni się mógłbym przyczepić. Ogólnie Obcy - z człowieka - posiada 6 palców (z czego dwie pary są ze sobą – każde dwa zrośnięte nie kostnie, a bardziej „skórnie”). Predalien (potocznie określany przez innych hybrydą – normalnie szczyt szczytów głupoty {przepraszam poniosło mnie}) ani trochę się mi nie podoba, i jako fan obcego jestem jego właściwościami i wyglądem bardzo zawiedziony (a najwyżej będą na mnie disy). Dziwne i groteskowe sposoby na zapładnianie (niby jak Królowa Obcych), wygląd nie najgorszy (najbardziej podobał się mi jego wizerunek w AvP1 w grze z 98 roku). W Prometheus nowy Obcy wygląda ciekawie, i jednocześnie dziwnie, ale zbyt mało był pokazany, aby cokolwiek powiedzieć.

Wywiad przeprowadziła Ciocia Wiesia z Predlinem z Preatorian.